Ryk gwałconych kobiet idzie przez pokolenia. Mało kto się nim przejmuje |
||
|
||
|
||
Umundurowane Niemki pojmane przez amerykańskich żołnierzy czekają na transport do obozu jenieckiego (Fot. Horace Abrahams / Getty Images)
|
||
Kobiety bierze się publicznie. Z zasady się nie bronią. Cichną pod naporem. Przemarsz armii sprzymierzonej bywa klęską równą wejściu wroga. | ||
|
||
– O Boże, Boże! – wołają żołnierki z
niemieckiego batalionu kobiecego. Drżą na całym ciele. Po nieudanym
kontrataku gdzieś nad Odrą, między Kostrzynem a Mieszkowicami, dostały
się do sowieckiej niewoli. Koteczki – zapisuje w dzienniku 21
lutego 1945 r. Władymir Gelfand – walczyły na lewej flance jego
oddziału. Chciały pomścić zabitych na wojnie mężów, lecz ich
batalion został rozbity w puch. Radziecki podporucznik, rocznik 1923,
nie wie, co ostatecznie zrobiono z kobietami. Odnotowuje tylko
zaskoczenie żołnierzy tym niechcianym darem. Ciąć szmaty piłami,
zaczynając od narządów rodnych – proponują. Sam,
dodaje, zlikwidowałby je w jakiś mniej wyszukany sposób. |
||
Lejtnant Władymir Gelfand (siedzi), żołnierz Armii Czerwonej, autor pamiętnika pisanego na bieżąco w latach 1941-46 Fot. Domena publiczna | ||
|
||
Barlinecka selekcja Miesiąc później, we wtorek 20 marca, w Moryniu starszy sierżant Andriejew opowiada Władymirowi szczegóły związane z pojmaniem innego batalionu kobiecego. Znają się od dawna. Stoją kwaterą w jednym z piękniejszych miasteczek dawnej Nowej Marchii brandenburskiej. Rybacka osada przeszła w ręce Armii Czerwonej bez strzału. Niemieccy mieszkańcy uciekli. Powitało ją kilkudziesięciu robotników przymusowych. Żadnych zniszczeń. Nieopodal jezioro. Pogoda dopełnia idylli – zmienna jak w marcu, niemniej słońce z dnia na dzień grzeje mocniej. Chwilami temperatury prawie letnie. Podczas walk o niedaleki Barlinek, wtedy Berlinchen, oddział piechoty, w którym służył Andriejew, zostaje zaatakowany przez batalion kobiet. Uzbrojone w karabiny nacierają tyralierą w trzech szeregach. Rząd czwarty tworzą wspierający je mężczyźni. Dobrze okopanym żołnierzom radzieckim serca o mało nie wyskoczą z piersi. Dowództwo nie wydaje rozkazu strzelania. Dopiero gdy rozzuchwalone sowieckim milczeniem Niemki zbliżą się do okopów, z flank odzywają się karabiny maszynowe. Gęsto padają zabici. Szczególnie, można się domyślać, w ostatnim szeregu. Kobiety rzucają broń i uciekają w panice jedną z ulic miasta. Tam wpadają w ręce radzieckich żołnierzy, którzy podejmują je z mieszaniną nienawiści, radości i poczucia triumfu. Nieszczęśliwe wojowniczki trą oczy i zawodzą: – O Boże, Boże, Boże! Ich lament Władymir zapisuje fonetycznie i, jak zaznacza niemiecka wydawczyni źródła Elke Scherstjanoi, wielokrotnie poprawia. Chce oddać dobrze to, co najwyraźniej często słyszy: (Oj, Gote, Gote, Gote). Rosyjski zapis brzmi autentycznie. Prowadzi, jak się zdaje, do dialektu dolno- i środkowoniemieckiego, gdzie „Gott” bywa wymawiany jak „Gote” właśnie. Okazuje się, kontynuuje Andriejew, że w batalionie służą mężatki i panny. Żołnierze dokonują selekcji. Najpierw przesłuchują dwie 19-letnie rosyjskie ochotniczki i bez dyskusji je rozstrzeliwują. Następnie wydzielają kobiety zamężne i mające krewnych w tej samej jednostce. Tekst nie jest w tym miejscu jasny. Chyba i one giną. Na własne życzenie – sugeruje podporucznik Gelfand za swoim informatorem. Meldują się jako żony oficerów, których obie strony traktują z tą samą bezwzględnością. Naprawdę interesują radzieckich strzelców jedynie panny. Najmłodsze mają po 17 lat. „Łup” zostaje rozdzielony pomiędzy łóżka, gdzie żołnierze poddają dziewczęta rozlicznym eksperymentom. Lepiej spuścić zasłonę na szczegóły – wycofuje się Gelfand. Przerażone Niemki nie opierają się młodym żołnierzom. Odwrotnie, błagają, by z nimi spali, chroniąc przed pohańbieniem przez starszyznę. Do szczęściarzy zalicza się również sierżant Andriejew. Udaje mu się wybrać najmłodszą żołnierkę. W jej uroczych oczach dostrzega blask szmaragdowych łez skruchy. Zaprowadzona na kwaterę odmawia zaspokojenia jego niecierpiącej zwłoki sprawy. Kręci przecząco głową i szepce, że jest dziewicą. Wyznanie to tym bardziej rozpala naszego bohatera – zapisuje z nutką ciepłej ironii Władymir. Dziewczę wciąż się opiera – dopóki Andriejew nie wyciągnie pistoletu. Wtedy cichnie i drżąc, opuszcza rajtuzy. Zniecierpliwiony Rosjanin zmierza prosto do celu. Nie dowierza oświadczeniu o cnocie. Umiesz się ruchać? – pyta bez ceregieli. Zapada cisza. Żołnierz ponownie wskazuje na broń. Niemka, widząc jego stanowczość, przytakuje parokrotnie: Zrobię dobrze. Sierżant ostrzega ponownie: Tylko dobrze, a nie źle – przy czym słowa „dobrze” i „źle” wypowiada po niemiecku. Dziewczyna „sama” przyciąga do siebie Andriejewa, który z radością rejestruje pęknięcie błony dziewiczej. Nastolatka wydaje okrzyk bólu, potem żałosny jęk, wreszcie zmusza się do uśmiechu. Sierżant obdarowuje ją sukienką i z satysfakcją obserwuje, jak oszołomiona, lecz wesoła wychodzi ubrana po cywilnemu do towarzyszek niedoli. |
||
|
||
Żołnierze niemieccy oraz kobiety wzięci do niewoli przez żołnierzy amerykańskich w marcu 1945 r. Fot. Robert Capa / Getty Images | ||
|
||
Przejście frontu Oknem wystawowym piekieł, zainscenizowanym dla pognębienia i poniżenia człowieczeństwa, nazwał obrazowo przejście frontu Stanisław Vincenz. Pokaz, który pisarz oglądał na Węgrzech, w kraju sojuszniczym Trzeciej Rzeszy, rządzi się własnymi prawami i ma, rzec można, interaktywny charakter. Wykorzystując głęboką wiedzę na temat naszych atawistycznych skłonności, diabelscy projektanci szkicują ogólne ramy wystawy. Potem przyglądają się ludzkiej pomysłowości. Wtapiają się w tłum, podszeptują, ale nie podpowiadają konkretów. Sprawdzają, czym ich zaskoczymy. Podkład muzyczny dramatycznej scenerii stanowi krzyk seryjnie gwałconych kobiet. Niemka z wyzwalanej przez Francuzów Tybingi nie może go zapomnieć po dziesięcioleciach. Ryk kobiet rozrywa ściany domów – odnotowuje Libussa von Krockow pod Słupskiem, gdy docierają pierwsze sowieckie zagony. Mało kto się nim przejmuje. Jest wojna, są żołnierze i baby – konstatuje czeski robotnik przymusowy obserwujący nad Renem gwałty wojsk amerykańskich. Na linii frontu, stwierdza Wilhelm Reich, kobieta spada do roli klozetu. Amerykański psychiatra wie, co mówi. Urodził się u schyłku XIX w. pod Lwowem. Od 1914 r., początku pierwszej wojny światowej, maszerują tędy kolejne armie. Galicyjskie kobiety ledwo powłóczą nogami – zapisuje w dziennikach Izaak Babel podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 r. Szczególnie dotyczy to Żydówek, gdyż w świecie narodów nikt nie bierze ich w obronę. Wojsko polskie jest o tyle lepsze od bolszewików, że nie równa wszystkiego z ziemią. Armia rewolucyjna przypomina rosyjskiemu pisarzowi niszczycielską lawę. Lecz przecież żołnierze perscy w pierwszym szerzej opisanym konflikcie europejskim zachowują się podobnie. Palą miasta. Zbiorowe gwałty są na porządku dziennym. Niejedna Greczynka przypłaciła je śmiercią – notuje współczesny wydarzeniom Herodot. Władymira Gelfanda opisy spotkań żołnierzy sowieckich z niemieckimi batalionami kobiecymi mrożą krew w żyłach. Mimo to są bliskie realiów swojego czasu i miejsca. W lutym 1945 r. Armia Czerwona błyskawicznym uderzeniem znad Wisły staje nad Odrą. Niemcy rzucają do boju ostatnie rezerwy. Przede wszystkim mniej czy bardziej siłą wcielanych do wojska „ochotników”, rekrutowanych spośród narodów sprzymierzonych i głodzonych jeńców radzieckich. Dziewczyny i młode bezdzietne kobiety służą w jednostkach pomocniczych Wehrmachtu od początku wojny. To jedna z nielicznych możliwości uniknięcia pracy w fabryce amunicji. Zarazem szansa na spełnienie marzeń o pięknym mundurze czy poznaniu smaku przygody. Nikt nie wybiera czasów, na które przypadnie jego młodość. Jęk kobiet towarzyszy zajmowaniu Niemiec i krajów sojuszniczych. Jeśli na wschodzie jest głośniejszy, to dlatego, że wojna ma tu od początku zupełnie inny przebieg niż na zachodzie, a masy żołnierzy są liczniejsze. Kobiety bierze się publicznie. Z zasady się nie bronią. Cichną pod naporem, jak Greffowa w „Blaszanym bębenku”. Bliscy chowają się za nimi. Odwet kosztuje zbyt wiele i dotyka nawet osoby postronne. Przynajmniej od czasów Cycerona wiadomo, że przemarsz armii sprzymierzonej bywa klęską równą wejściu wroga. Jeśli jednak porównywanie ma sens, to nie jest nim zestawienie pobieżnych podobieństw, lecz wydobywanie różnic. Wymęczeni wojną Polacy nie szczędzą sowieckim żołnierzom ciepłego słowa. Wyrażają się prawie z miłością o Rosji – stwierdza Gelfand. Dziewczęta z podziwem pozdrawiają wyzwolicieli – dodaje gdzieś między Żninem a Janowcem. Relacje, także z Kresów, potwierdzają, że Armię Czerwoną wita się na ziemiach polskich z radością większą, niż gotowi jesteśmy dzisiaj przyznać. Każdy objaw wdzięczności rozbraja żołnierza – zauważa Vincenz na Węgrzech. Gelfand nie kryje wstydu z powodu zachowania swoich żołnierzy w Polsce. Przekroczywszy granicę Niemiec, nie potrafi wykrzesać współczucia: Niemcy stoją w ogniu, a człowiek się jakoś raduje, przyglądając się tej złej grze. Śmierć za śmierć, krew za krew. Nie szkoda mi (...) tych zwierząt. Żołnierze radzieccy są wreszcie na terenie wroga. W kraju niczyim – stwierdza Władymir. Przez pierwsze dni obowiązuje zasada bezkarności. Wokół wszystko płonie. Jak nie wskutek ostrzału sowieckich katiusz, to w wyniku nalotów anglosaskiego lotnictwa, które zmienia w ruinę jedno miasto za drugim. Na koniec Świnoujście. Do Berlina pozostało sto kilometrów. Oficerom trudno karać młodych żołnierzy. Przeszli kawał drogi. Z domów wyrwano ich lata temu. Na wojnie zdziczeli i zapomnieli, że istnieje inne życie. Im bliżej jej zakończenia, tym bardziej boją się śmierci. Bohaterstwo miesza się z okrucieństwem w sposób niemożliwy do rozdzielenia. |
||
|
||
Żołnierze sowieccy zaczepiają Niemkę na ulicy w Lipsku latem 1945 r. Fot. Domena publiczna | ||
Zły – kto źle nie czyni Przed wejściem we frontową strefę śmierci, pisał Anton Myrer, żołnierzy ogarnia delirium pożądania, które prawie odbiera przytomność. Amerykański pisarz uczestniczył w wojnie na Pacyfiku. Jego powieści służą jako podręczniki w szkołach dowodzenia. Liczy się przede wszystkim fizjologia i biologia gatunkowa. Jelita wyrzucają wszystko, co mogłoby przeszkadzać w ucieczce. Instynkt podpowiada: zanim zginiesz, rozsiej nasienie. Zdolności decyzyjne żołnierzy ogranicza niewyspanie. Niemniej reakcje żołnierzy, jak pokazuje na przykładzie Austrii węgierska badaczka Andrea Peto, nie są automatyczne. Gdzie przejęcie osady wiąże się z ciężkimi walkami, tam „odwetowe” gwałty dotykają nawet 40 proc. populacji kobiecej. Gdzie nie stawia się oporu, wskaźnik ten spada poniżej 6 proc. Na terenach rzadko zasiedlonych – jeszcze niżej. W wielkim wojsku, wiedział już Eurypides, swawola żołnierzy gorsza od ognia. Zły – kto źle nie czyni – mówi ustami Hekabe patrzącej na zagładę Troi i męki Trojanek. Faktycznie jest gorzej. Żołnierze przestają odróżniać zło od dobra. Najgorzej, gdy emocje i zmęczenie zmieszają się z alkoholem. Używek na wojnie nigdy nie brakuje. Już psalmy wspominają przebudzenie wojownika rozgrzanego winem. Myrer opowiada o pijanych amfibiach atakujących Japończyków. Gelfand wyznaje, że boi się pijackiej zgrai. Żołnierze nieprzerwanie piją, a wtedy palą, rabują, gwałcą. Na koniec umierają z przepicia i w wypadkach. Alkohol i gwałty to problem nawet w strefach oddalonych od frontu. Kamil Janicki w „Pijanej wojnie” przytacza skargi Brytyjek na zezwierzęcenie polskich lotników. Nie sposób przejść bezpiecznie obok ich baz. Gdy któraś z kobiet zabija agresora łyżką do butów, dowódcy się żalą. Rzecz jasna, inna jest tu skala problemu, lecz mechanizm ten sam. Każdy wylot jest dla lotnika wejściem w strefę śmierci. Lotnik jest więcej wart niż kobieta i czuje się w zasadzie bezkarny. Susan Brownmiller, autorka klasycznej rozprawy o gwałcie w kulturze, przekonuje, że podczas konfliktów ciało kobiece staje się ceremonialnym polem walki i miejscem parady zwycięstwa. Zapewne ma rację, choć mocniej podkreśliłbym, zwłaszcza w wypadku długich wojen, uwarunkowania natury biologicznej. I nie zapominałbym o diamentach. Znajdziemy je w każdej armii, szczególnie wśród żołnierzy doświadczonych. Za pomocą różnych forteli próbują ograniczyć zasięg dewastacji. Nie są w stanie zdziałać wiele, ale dokonują cudów. Diabłom na pohybel przenoszą cywilizację ludzką przez barbarzyńskie czasy. Bez nich dawno byśmy wyginęli. Autentyczne historie nieprawdziwe Relacja Władymira Gelfanda kipi autentyzmem w szczegółach. Od opisu „dobrowolnego” gwałtu w czasach, gdy, jak pisze Etgar Keret, dobrowolności było mniej niż gwałtów, aż po obdarowanie dziewczyny sukienką. Żołnierze rabują babską bieliznę – dziwi się Izaak Babel. To stary proceder. Kradną ją dla zaspokojenia ukrytych pragnień, jako fetysze, i na podarki. Dzięki nim nie muszą potem nazywać gwałtu po imieniu. W złych czasach tabuizuje się przemoc i związane z nią słownictwo, stwarza iluzję dobrowolności. Dotyczy to wszystkich stron. Mimo pozorów autentyzmu relacja Gelfanda nie odpowiada faktom. Pod Kostrzynem i Barlinkiem, ani chyba nigdzie indziej, nie doszło do ataku niemieckich batalionów kobiecych na pozycje sowieckie. Jednostek takich nie było w wojsku niemieckim. Relacja jest wyrazem odwiecznych żołnierskich pragnień. Gdy nad Morze Czarne przybyły amazonki, przekonywał Herodot dwa i pół tysiąca lat temu, Scytowie ani myśleli wojować z kobietami. Uradzili, że wyznaczą spośród siebie dziarskich młodzieńców, którzy przekonają je do życia z mężczyznami. Kronikarz nie wątpił, że plan się powiódł. Wydarzenia apokryficzne dotyczące kobiet rzadko zostają zapisane. Żołnierze nie chwalą się nimi, podobnie jak nastolatki nie chełpią się, poza swoim kręgiem rówieśniczym, fantazjami erotycznymi. Historycy lekceważyli tego typu relacje, traktując je jako fałsz w sensie faktografii „twardej”. Interesowali się nimi co najwyżej pisarze, od pewnego czasu także psychologowie. Cervantes, sam żołnierz, przytacza marzenia mężczyzn o pannach kąpiących ich nago. Ernest Hemingway, który zjechał niejedną wojnę, przywołuje historię żołnierza piechoty morskiej, który wrócił z Niemiec rok po zakończeniu wojny. W Ameryce nikt już nie chciał słuchać o jej okropnościach, powtarzał więc zasłyszaną od kolegów opowieść o odbiciu w Lesie Argońskim Niemek przykutych łańcuchami do karabinów maszynowych. Żołnierze nie idą na wojnę z radością. Gdy w koszarach przeniknie ich świadomość, że wojna blisko, zaczyna im brakować kobiet. Najpierw marzą o ostatniej przepustce. Zgarnę kilka dziwek – fantazjuje rekrut z powieści Myrera – przyskrzynię w pokoiku nie większym niż budka telefoniczna i powiem: nie mam za dużo czasu. Zdejmować majtki, nóżki do góry i po kolei. Następnie roją o łatwych kobietach wroga, które zawsze były cenionym łupem wojennym. Chłopcy wysyłani na wojny przeciw krajom ogarniętym rewolucją drżą na myśl o doświadczonych seksualnie proletariuszkach. Wyzwolenie, jeśli nie dotyczy własnego domu, pociąga. Żołnierzom włoskim wyruszającym do Afryki śnią się etiopskie piękności. Kolor skóry pobudza wyobraźnię. Amerykański żołnierz z opowiadania Toni Morrison przyłapuje koreańską dziewczynkę na wykradaniu pomarańczy ze śmietnika. Przestraszona, ale uśmiechnięta, proponuje mu „jum-jum”. Oferta „zrobienia laski” najwyraźniej wcześniej skutkowała. Dzieci najszybciej uczą się na wojnie. Tym razem żołnierz, zawstydzony przelotnym podnieceniem, zabija dziewczynkę. Zwyczaje wojenne, a tym bardziej ludzką mentalność, trudno zmienić. Nadzieje wiązano z rekrutacją kobiet. W Armii Czerwonej są one wszędzie. Reportaże Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” nie mogły powstać gdzie indziej. Jednak ich tytuł myli. Prawda, że kobiety mają inną pamięć o wojnie, wielobarwną i dotykającą szczegółów, lecz zachowują się na wojnie podobnie jak mężczyźni. Pałają chęcią zemsty. Zabijają. Cieszą się nawet z gwałtów na kobietach wroga. Wiele relacji, nie tylko męskich, sugeruje, że są bardziej skore do rabunku i brutalniejsze, aczkolwiek wyznania takie mogą być wynikiem zderzenia kulturowych wyobrażeń o łagodnych kobietach z atawistyczną wojenną rzeczywistością. O męskich batalionach wroga żołnierki raczej nie marzą. Z trudem bronią się przed nadmiarem chętnych mężczyzn we własnych szeregach. Nie mogą wyjść z namiotu nawet za potrzebą. W irackim więzieniu Abu Ghraib podtekst tortur bywa jednak erotyczny. Amerykańskie żołnierki bawią się związanymi muzułmańskimi mężczyznami. Poniżają ich, zadają im ból, sznurują drutem genitalia. Kobiety na wojnie marzą przede wszystkim o miłości. Mimo że w tym punkcie poddają swoje wypowiedzi szczególnej autocenzurze, nie ma powodu im nie wierzyć. Nie różnią się od mężczyzn, którzy swobodniej mówią na te tematy. Wciąż marzę (...) o miłości, niechby już nawet do Niemki, jeśli będzie dostatecznie mądra, ładna, czysta, i jeśli będzie – przede wszystkim – wiernie kochała – rozmarza się Władymir Gelfand w Berlinie miesiąc po wojnie. Własnych kobiet się brzydzi. Traktuje je wszystkie jako „cichodajki”. Nie inaczej niż wcześniej Babel, który mawia o nich: „towarzyszki kurwy”. Żołnierze są wybiórczy. Gwałty wojenne im nie szkodzą, nawet w oczach kobiet. Wypinają pierś po medale, uwodząc łakome dziewczęta, gdy tymczasem żołnierki ukrywają swój udział w wojnie. W czasie powojennego niedoboru mężczyzn na pewno trudniej im realizować wojenne marzenia na czas pokoju. Prof. dr hab. Jan M. Piskorski – historyk, wykładowca akademicki, pracuje na Uniwersytecie Szczecińskim. Wykład wygłoszony w Bibliotece Miejskiej w Chojnie na zebraniu stowarzyszenia Terra Incognita |
© Wyborcza.pl
Плач изнасилованных женщин проходит через поколения. Вряд ли кто-то заботится о нем |
||
|
||
|
||
Немецкие женщины в форме, захваченные американскими солдатами, ждут доставки в лагерь для военнопленных (Фото: Гораций Абрахамс / Getty Images) |
||
|
||
Женщины принимаются на публике. Как правило, они не защищают себя. Они замолкают под давлением. Марш союзной армии может быть катастрофой, равной вступлению противника. | ||
|
||
Селекция в БерлинхенеО, Боже! Боже! — причитают военнослужащие немецкого женского батальона, дрожа всем телом. После неудачной атаки где-то на Одере — между Кюстрином (ныне Костшин, Польша. — Прим. ред.) и Бервальде (ныне Мешковице, Польша. — Прим. ред.) — они попали в советский плен. |
||
|
||
Лейтенант Владимир Гельфанд (сидит), солдат Красной Армии, автор дневника, регулярно записываемого в 1941-46 гг. Всеобщее достояние | ||
|
||
«Кошки-немки», записывает в дневнике 21 февраля 1945 года Владимир Гельфанд, сражались на левом фланге его подразделения. Женщины хотели отомстить за убитых на войне мужей, но их батальон разбили наголову. Советский лейтенант 1923 года рождения не знает, что с ними сделали. Отмечает лишь озадаченность солдат этим нечаянным подарком. Солдаты предлагают «заколоть (их) через половые органы». Гельфанд добавляет, что сам бы ликвидировал их каким-то менее изобретательным способом. Месяцем позже, 20 марта в Моринге (ныне Морынь, Польша. — Прим. ред.)
старший лейтенант Андреев рассказывает Гельфанду подробности, связанные
с захватом в плен другого женского батальона. С Андреевым они знакомы
давно, а сейчас оказываются расквартированы в одном из самых живописных
городков Ноймарка. Рыбацкий поселок перешел в руки Красной армии без
единого выстрела, немецкие жители бежали. Красноармейцев приветствовало
лишь несколько десятков подневольных рабочих. Никаких разрушений. Рядом
озеро. Погода дополняет идиллию — переменчивая, как обычно в
марте, и все же солнце греет с каждым днем все сильнее, и иногда
температуры почти летние. |
||
|
||
Немецкие солдаты и женщины, захваченные американскими солдатами в марте 1945 года. Роберт Капа / Getty Images | ||
|
||
Витрина адаВыставочной витриной ада, сооруженной для мучений и унижений человечества, метафорически назвал передвижение фронта писатель Станислав Винценц.
Зрелище, которое писатель наблюдал в Венгрии, стране-союзнице Третьего
рейха, подчиняется своим законам и имеет, можно сказать, интерактивный
характер. Хорошо разбираясь в наших атавистических наклонностях,
дьявольские проектировщики намечают лишь общие рамки витрины. А затем
присматриваются к человеческой изобретательности. Они нашептывают, но
не подсказывают деталей. И смотрят, чем мы их удивим. Польское войско было лучше большевиков лишь в том, что не равняло все с землей. Революционная армия напоминает русскому писателю всеразрушающую лаву. Впрочем, и персидские солдаты в первом более-менее подробно описанном европейском конфликте ведут себя примерно так же и сжигают города. Групповые изнасилования — в порядке вещей. Не одна гречанка заплатила персам смертью, отмечает Геродот, современник тех событий. От описанных Владимиром Гельфандом встреч советских солдат с немецкими женскими батальонами кровь стынет в жилах. И все же они довольно точно описывают реалии того времени и места. В феврале 1945 года Красная армия в результате молниеносного удара с берегов Вислы выходит к Одеру. Немцы бросают в бой последние резервы — прежде всего, более или менее принудительно записанных в армию «добровольцев», набранных среди союзных народов и голодающих советских военнопленных. Девушки и молодые бездетные женщины служат во вспомогательных подразделениях вермахта с начала войны. Для них это одна из немногих возможностей избежать работы на военных заводах. Также это шанс исполнить мечту о красивом мундире или почувствовать вкус приключений. Никто не выбирает время, на которое выпадает его молодость. Стон женщин сопровождал занятие Германии и союзных ей стран. Если на Востоке он был более громким, то лишь потому, что война тут с первых дней шла не так, как на Западе, а солдатские массы были более многочисленными. Женщин
брали у всех на виду. Как правило, они не защищались. Стихали под
напором, как Греф в «Жестяном барабане». Близкие прятались
за их спинами. За месть пришлось бы платить слишком дорого, в том числе
и посторонним лицам. Советские солдаты, наконец, на территории врага. «На ничьей земле», как пишет Гельфанд. В первые дни действует принцип безнаказанности. Вокруг все пылает, если не из-за обстрелов советских «катюш», то в результате налетов англо-американской авиации, которая превращает в руины один город за другим. Вот, наконец, Свинемюнде (ныне Свиноуйсьце, Польша. — Прим. ред.) До Берлина осталось 100 километров. Офицерам сложно наказывать молодых солдат — они прошли большой путь. Их вырвали из своих домов несколько лет назад, на войне они одичали и забыли, что бывает другая жизнь. Чем ближе конец войны, тем больше они боятся смерти. Героизм переплетается с жестокостью так, что невозможно отделить одно от другого. |
||
|
||
Советские солдаты встречают немецкую женщину на улице в Лейпциге летом 1945 года. Фото Всеобщее достояние | ||
Кто зла бежит, тот сердцем слабПеред попаданием на фронт, в зону смерти, как писал Антон Майрер, солдат охватывает горячка похоти, которая почти лишает их разума. Американский писатель участвовал в войне на Тихом океане. Его книги используют как учебники в военных академиях. На передний план выступает, прежде всего, физиология и биология вида. Кишечник избавляется от всего, что помешает убежать. Инстинкт подсказывает: перед тем, как погибнешь, зарони семя. Способности принимать решения у солдат ограничены из-за постоянной невозможности выспаться. И все же реакции солдат не автоматические, как показывает на примере Австрии венгерская исследовательница Андреа Пето. Там, где взятие населенного пункта происходит в результате тяжелых боев, «карательным» изнасилованиям подвергается вплоть до 40% местного женского населения. Если сопротивление не оказывают, этот показатель падает ниже 6%. А на малонаселенных территориях он еще ниже. Уже Еврипид знал, что в большой армии самоуправство солдат хуже, чем пламя. «Для них, кто зла бежит, тот сердцем слаб»,
— говорит он устами Гекубы, лицезреющей гибель Трои и мучения
троянок. Солдаты перестают отличать добро от зла. Хуже всего, если
эмоции и усталость смешиваются с алкоголем. Майрер вспоминает о «пьяных земноводных»,
идущих в атаку на японцев. Гельфанд признается, что боится пьяных шаек.
Солдаты постоянно пьют, а потом стреляют, грабят, насилуют. И в итоге
умирают от перепоя и в разных происшествиях. Сьюзан Браунмиллер — автор классического исследования об изнасилованиях в человеческой культуре — говорит, что во время конфликтов женское тело становится церемониальным полем битвы и площадью для победного парада. Безусловно, она права, хотя я бы сильнее подчеркнул то, что обусловлено биологией, особенно в случае долгих войн. Также я не стал бы забывать о подлинных самородках. Мы найдем их в каждой армии, особенно среди бывалых солдат. При помощи разных ухищрений они стараются ограничить масштабы бедствия. Они не в состоянии сделать многое, но совершают чудеса. На погибель дьяволу проносят человеческую цивилизацию через варварское время. Без них мы бы давно пропали. Неправдивые подлинные историиДневник Гельфанда сочится аутентичностью в своих деталях. Начиная от описания «добровольного» изнасилования в те времена, когда, как пишет Этгар Керет, добровольности было меньше, чем насилия, вплоть до подаренного девушке платья. Солдаты похищают бабье белье, удивляется Исаак Бабель. Это старая история. Крадут его для удовлетворения тайных желаний, как фетиши, а также на подарки. Благодаря таким подаркам они впоследствии могут не называть изнасилование изнасилованием. В тяжелые времена насилие и связанный с ним лексикон табуируется, появляется иллюзия добровольности. Это касается обеих сторон. И все же, несмотря на иллюзию подлинности, написанное Гельфандом не соответствует фактам. Под Кюстрином и Берлингеном, как, по-видимому, и где бы то ни было еще, дело не доходило до атак женских батальонов на советские позиции. Таких подразделений в немецкой армии попросту не было, а написанное лишь выражает вечные солдатские желания. Геродот рассказывал, что, когда две с половиной тысячи лет назад на Черное море прибыли амазонки, скифы даже не думали воевать с женщинами. Они решили, что выберут удалых молодцов, которые убедят амазонок жить с мужчинами. Историк не сомневался, что план был успешен. Апокрифические происшествия, связанные с женщинами, редко записывались. Солдаты не похваляются ими, так же как подростки не бахвалятся своими эротическими фантазиями вне круга сверстников. Историки пренебрегали этими сообщениями и считали их вымыслом с точки зрения «твердой» фактографии. Интересовались ими разве что писатели, а начиная с определенного времени также психологи. Сервантес,
сам будучи солдатом, приводит мечтания мужчин о купающих их нагих
девах. Эрнест Хемингуэй, прошедший не через одну войну, приводит
историю солдата морской пехоты, вернувшегося из Германии через год
после окончания войны. В Америке уже никто не хотел слушать о ее
ужасах, поэтому он повторял услышанный от приятелей рассказ о том, как
они отбили в Аргонском лесу немок, прикованных цепями к пулеметам. Юноши,
отправленные на войну против стран, охваченных революцией, трепещут от
мысли о сексуально опытных пролетарках. Раскрепощение увлекает, если не
касается собственного дома. Военные обычаи, а тем более человеческую ментальность трудно изменить. Надежды сейчас связывают с призывом в армию женщин. В Красной армии они были повсюду. Репортажи Светланы Алексиевич из книги «У войны не женское лицо» не могли появиться где-либо еще. Однако название вводит в заблуждение. Женщины действительно сохраняют другую память о войне — многоцветную и внимательную к деталям, однако ведут они себя на войне так же, как мужчины. Они горят желанием мести. Убивают. Даже радуются изнасилованиям женщин врага. Многие воспоминания, причем не только от лица мужчин, заставляют думать, что женщины больше расположены к грабежу и более жестоки. Впрочем, эти признания могут быть результатом столкновения культурных стереотипов о нежных женщинах с атавистической реальностью войны. О мужских батальонах врага женщины, скорее всего, не мечтают. Им с трудом удается защититься от обилия вожделеющих их мужчин в собственных рядах. Они даже не могут выйти из палатки по нужде. С другой стороны, пытки в иракской тюрьме Абу-Грейб имели очевидный эротический подтекст. Американки-военнослужащие развлекались со связанными мужчинами-мусульманами, унижали их, причиняли им боль, перевязывали проволокой гениталии. Женщины на войне, прежде всего, мечтают о любви. Несмотря на то что, говоря на эту тему, они подвергают себя особенной самоцензуре, причин им не верить нет. Они не отличаются от мужчин, которые рассуждают на эту тему более свободно. «Все
тщетно, мечтаю о любви, пусть с немкой, но лишь бы она была умна,
красива, чистоплотна, и, самое главное, преданно любила меня»,
— предается мечтам Владимир Гельфанд в Берлине, спустя месяц
после окончания войны. Он гнушается советских женщин-солдат, относится
к ним как к «развращенным и пошлым тварям». В этом он мало отличается от Бабеля, который говорил о женщинах Конармии: «Все ***, но товарищи». Профессор доктор исторических наук Ян Пискорский - историк, академик, работает в Щецинском университете. Лекция, прочитанная на собрании ассоциации Terra Incognita в Муниципальной библиотеке в Хойне |